Orawianie na ekranach francuskich kin (FILM)

Orawianie na ekranach francuskich kin (FILM)

Między 15 marca a 20 kwietnia 1919 r. w stolicy Francji przebywała delegacja spisko-orawska. Na konferencji pokojowej w Paryżu, gdzie decydowały się losy świata po zakończeniu I wojny światowej, gazdowie Piotr Borowy z Rabczyc i Wojciech Halczyn ze spiskiego Lendaku, w towarzystwie ks. Ferdynanda Machaya przekonywali światową dyplomację o konieczności przyłączenia do Polski części ich rodzinnych ziem.

Do kina to nas dużo razy zdjęto. W Paryżu w każdem kinie ukazują aktualności tygodnia. Między te nowości tygodniowe w Paryżu dostała się i nasza delegacja. Ani Piotr, ani Wojtek chętnie nie chodzili na przedstawienia, bo ich oczy bolały od tego, ale oni się ta dość wypytywali, czy ich już ukazywali w kinie, czy tam ładnie wyglądają. – relacjonował ks. Machay.

Pobyt w Paryżu obfitował w wydarzenia doniosłe, jak spotkanie z prezydentem USA, ale były też momenty zabawne. Polscy górale podbijali serca mieszkańców stolicy Francji swoim oryginalnym ubiorem i aparycją. Te cechy nie mogły umknąć obiektywom kamer kroniki filmowej. Tym sposobem, bodaj pierwsi przedstawiciele Orawy i Spisza, trafili na ekrany kin. Moment gdy sami siebie mogli zobaczyć na wielkim płótnie szczegółowo opisał ks. Ferdynand Machay w broszurze Nasi Gazdowie w Paryżu. 

Do kina “Gaumont” na placu Clichy wchodzili gazdowie z dziwną pewnością siebie. Zwłaszcza Wojtkowe zachowanie się dało z jego twarzy odczytać to oto zdanie: to ja jestem, którego dzisiaj podziwiać będziecie. Było w tym kinie 10.000 ludzi.

Kronika filmowa z fragmentem przedstawiającym Piotra Borowego i Wojciecha Halczyna w towarzystwie gen. Józefa Hallera (O:43 – 0:53).
https://www.youtube.com/watch?v=mpb_EwJUa80&feature=youtu.be
Kiedy na płótnie ukazał się z gen. Hallerem rozmawiający Wojtek, obok niego zaś głęboko zamyślony Piotr, cała sala giełcała od radosnego śmiechu publiczności. “Na środku sali siedzą”, krzyczeli niektórzy. Obraz górali był zabawny. Wojtek coś p. Hallerowi energicznie tłumaczył, Piotr go czasem poprawiał. Ale kiedy się Wojtek zaczął na płótnie śmiać i swoje “okopcone” zęby ukazywać, sala się ogromnie rozbawiła. Koło gazdów stało na filmie dużo ludzi, byłem tam i ja z Rouppertem, ale jestem przekonany, że z tych 10.000 zaledwie 10 zauważyło jeszcze kogoś oprócz gazdów!
Gen. Józef Haller był tym, spośród przedstawicieli Polski w Paryżu, z którym gazdowie najserdeczniej się zaprzyjaźnili, i od którego otrzymali znaczące wsparcie. Triumf był wielki! Gazdowie wychodzili z kina rozpromienieni. Było to dla nich formalne narażenie życia na niebezpieczeństwo. Bo cała publiczność chciała z bliska bohaterów oglądnąć. W podobnym ścisku nie życzę nikomu się znajdować. Najbardziej się cisnęły panie i zaczęły znowu już z opisu znane sceny głaskania i ściskania rąk gazdów. Ja powiedziałem wtedy do Roupperta: “Wie pan, drugi raz musimy w portkach i w serdakach do Paryża przyjechać”. Bo ku nam biedakom nikt nie zbłądził. Te przedstawienia w kinach – bo we wszystkich ukazywano naszych górali – rozagitowały naszą sprawę w Paryżu do najwyższego stopnia. Bo w kinach ukazali nie tylko gazdów, ale zjawił się na płótnie i następujący napis: “Dwaj polscy górale z Orawy i Spisza. Przybyli prosić Konferencję, aby ich ziemie z pod czeskiego jarzma wyswobodzono i przyłączono do Polski”. Prawdopodobnie przywiozą te filmy i do Polski. Artykuły i fotografie w gazetach i kinach niesłychanie dużo pomogły. Zaznaczam, że podobne przedstawienia w kinach z gazdami – z takim samem wyjaśnieniem – były i w Anglji i Ameryce, nie tylko w Paryżu. Świat się prze to dowiedział nie tylko o naszej narodowej biedzie, ale zarazem poznał i lud w jego oryginalnym stroju.